W schronisku nie miałby żadnych szans na adopcję: duży, czarny, z zębami jak krokodyl i z łatką “agresywny”... W domu tymczasowym “odczarowaliśmy” Czarusia. Okazał się niezwykle bystrym, kontaktowym psem, w typie border collie. Dziś jest oczkiem w głowie Ani i Bartka i prymusem w psiej szkole!
Nie wiadomo skąd się wziął. Przypuszczamy, że jako szczeniak był prezentem dla dzieci, który, gdy podrósł, zaczął sprawiać problemy i wtedy ktoś postanowił się go pozbyć. Błąkał się po Opocznie, brudny, głodny, wystraszony, ale nadal przyjazny dla ludzi. W końcu trafił do gminnego schroniska.
ZA KRATAMI
Gminne, niedofinansowane schronisko to najgorsze miejsce dla młodego, wrażliwego i energicznego psa. W takich miejscach nie ma behawiorystów, którzy rozumieją psie emocje, ani wolontariuszy, którzy z takimi psami pracują.
Zamknięty w ciasnym boksie, nie mógł biegać i rozładować nadmiaru energii, a nieustanne, nerwowe szczekanie innych psów było dla niego katorgą. Ludzi, do których lgnął i pragnął ich towarzystwa, prawie nie widywał. Szczekał i rzucał się na kraty, próbując wydostać się z zamknięcia, pragnąc tylko ludzkiej uwagi i kontaktu. Niestety, nie został zrozumiany i uznano go za psa agresywnego. Takie psy najczęściej pozostają w schronisku na zawsze, bo kto chciałby wziąć do domu dużego, „agresywnego” psa...
Nasi wolontariusze wynajdują takie psy w schroniskach i dają im szansę, zabierając je do siebie, do domów tymczasowych. Dopiero tam, pod ich okiem, z pomocą profesjonalnych behawiorystów, psy takie jak Czaruś pokazują swój prawdziwy potencjał i można zacząć szukać im odpowiednich domów.
Do Czarusia też uśmiechnęło się szczęście...
NA TYMCZASIE
Trafił do jednego z naszych warszawskich domów tymczasowych. Tu okazało się, że to pies, który, owszem, jest reaktywny i emocjonalny, ale w żadnym razie nie agresywny! I ma niesamowity potencjał. Jest inteligentny, bystry, bardzo szybko uczy się nowych rzeczy. Człowiek jest dla niego wszystkim, uwielbia wykonywać polecenia, ma ewidentnie geny owczarka border collie.
Ale Czaruś zachowywał się wciąż jak szczeniak - podgryzał, poszczekiwał, by zwrócić na siebie uwagę. Przy tym nie zdawał sobie sprawy ze swoich rozmiarów i nacisku szczęki, bo nikt go nie nauczył właściwych psich zachowań, ani mama, od której zabrano go zapewne zbyt wcześnie, ani ludzie, do których trafił. Za to gdy zostawał sam w domu, zachowywał się wzorowo - niczego nie niszczył, nie brudził, nie szczekał.
Największym problemem było jego zachowanie na spacerach, bo nie panował nad emocjami, wszystko go interesowało, wyrywał się do innych psów, ludzi, kotów, kaczek. Bez agresji, raczej z zaciekawieniem, ale trudno było nad nim zapanować.
Już wiedzieliśmy, że Czaruś to super pies, ale nie dla każdego. Tymczasem zaczęli zgłaszać się chętni na pięknego Czarka…
KTO GO POKOCHA?
Zgłosiło się sporo osób, ale niektórym musieliśmy odmówić już na wstępie, dla ich własnego dobra. Rodziny z małymi dziećmi, osoby starsze albo zbyt zapracowane, żeby mieć czas na pracę z tak wymagającym psem – dla takiej rodziny reaktywny Czarek byłby tylko kłopotem. Ale przyszło też kilka bardzo obiecujących ankiet. A wśród nich ta od Ani i Bartka.
Młoda, aktywna para. Oboje wychowywali się w domach, gdzie psy były traktowane jak członkowie rodziny. Teraz dojrzeli do zaopiekowania się własnym czworonogiem. Już sporo o psach wiedzieli, a co więcej – chcieli tę wiedzę pogłębiać. Chcieli psa, z którym będą mogli aktywnie spędzać czas, chętnego do nauki i szkolenia. Pomyśleliśmy – strzał w dziesiątkę! I tak Czaruś zamieszkał na warszawskich Kabatach.
BLASKI I CIENIE
Chociaż nowi opiekunowie Czarusia dobrze wiedzieli, z jakim psem mają do czynienia, na początku rzeczywistość ich przerosła. Nie potrafili sobie poradzić z jego niektórymi zachowaniami. Dlatego bardzo chętnie skorzystali z pomocy behawiorystki Agnieszki Grynkiewicz z firmy Dogfulness, która od początku współpracuje z Adopciaki.pl i świetnie zna problemy psów „z przeszłością”.
Ta wizyta była dla Ani i Bartka niezwykle cenna. Nauczyli się, jak radzić sobie z nadmiarem energii u Czarusia. Jak wyznaczać mu granice. Dowiedzieli się skąd wynikają jego negatywne zachowania - gonienie rowerzystów, obszczekiwanie pieszych - to jego reakcja na nadmiar bodźców, na które narażony jest w mieście.
Oboje przyznają, że na początku było ciężko, ale nie poddali się i wiele rzeczy udało się już wypracować. Zapisali go też do szkoły dla psów Psiedszkole, gdzie okazał się klasowym prymusem, dystansując swoich rasowych konkurentów! Są z niego bardzo dumni, a miłość i radość jakiej co dzień od niego doświadczają w zupełności rekompensują im początkowe trudy.
Czaruś odmienił życie swojej nowej rodziny, a być może to jeszcze nie koniec zmian... Ania przyznaje, że chętnie przenieśliby się gdzieś poza Warszawę, gdzie ich ukochany pies czułby się pewnie znacznie lepiej.
JAK DZIAŁAMY?
Jesteśmy grupą prywatnych osób, wolontariuszy działających w ramach Fundacji Viva! Prowadzimy domy tymczasowe dla bezdomnych zwierząt. Jest nas ok. 100 osób w całej Polsce.
Przyjmujemy pod swój dach bezdomne psy i koty, zwłaszcza te, które mają małą szansę na adopcję. Lękowe, wycofane, reaktywne, z problemami. Albo po prostu “niewidzialne” w schronisku, te, o które nikt nie pyta. Oswajamy je z człowiekiem, pod naszym okiem nabierają zaufania i pewności siebie. Badamy je weterynaryjnie i leczymy, jeśli trzeba. Zapewniamy im wyżywienie dobrane do stanu zdrowia. W trudnych przypadkach korzystamy z pomocy profesjonalnych behawiorystów. A kiedy są już gotowe do adopcji, szukamy im domów.
Nie pobieramy za to wynagrodzenia. Zwierzęta to nasza pasja i poświęcamy mnóstwo czasu, serca i uwagi, żeby przygotować je do adopcji i znaleźć im stały dom. Dla nas najlepszą zapłatą jest szczęśliwe zakończenie smutnej psiej czy kociej historii.
Rocznie trafia pod naszą opiekę ok. 1000 zwierzaków. Większość znajduje dom po kilku miesiącach, ale niektóre, szczególnie trudne, zostają u nas na stałe. Od 2015 roku znaleźliśmy nowe domy dla ponad 3000 psów i kotów.
Koszt utrzymania zwierzaka w domu tymczasowym to, w zależności od jego wielkości i stanu zdrowia fizycznego i psychicznego, od 200 do 500 złotych miesięcznie (karma, opieka weterynaryjna, pomoc behawiorysty). Nie mamy dotacji z budżetu, koszty pokrywamy z własnych, prywatnych środków oraz dzięki szczodrości darczyńców – prywatnych osób, firm i instytucji, którym leży na sercu los bezdomnych zwierząt.
Jeśli podoba Ci się to, co robimy i chciałbyś wesprzeć nasze działania, możesz zrobić to tutaj https://www.ratujemyzwierzaki.pl/adopciaki-pl
Dziękujemy za każdą złotówkę! Dzięki Wam możemy zmieniać życie kolejnych skrzywdzonych zwierząt.