Podczas wakacyjnych wyjazdów naszym czworonożnym przyjaciołom mogą przytrafić się rozmaite sytuacje, które w normalnych warunkach (czyli w domu) być może nigdy by się nie wydarzyły...
Co zrobić, gdy zdrowie psa czy kota jest zagrożone, a od najbliższego weterynarza dzielą nas dziesiątki a może nawet setki kilometrów? Bardzo często umiejętność zorientowania się w problemie zdrowotnym i sprawnie udzielona pierwsza pomoc, mogą uratować naszemu zwierzęciu życie.
Niebezpiecznych sytuacji może być bardzo wiele. Zacznijmy zatem od tego, co w ostatnich dniach dokucza nam najbardziej, czyli upałów. O ile my, ludzie, doskonale wiemy, kiedy zaczyna nam być za gorąco i nasz organizm uległ przegrzaniu, tak już nie zawsze jesteśmy w stanie, dostatecznie wcześnie, dostrzec podobne objawy u zwierząt. To, jak organizm zwierząt reaguje na przegrzanie, opisywałem całkiem niedawno, w odrębnym artykule. Przypomnę tylko, co należy zrobić, aby ustrzec naszego czworonoga przed udarem cieplnym.
Należy zaznaczyć, że każde zwierzę może ulec przegrzaniu i u każdego gatunku sytuacja taka może być niebezpieczna dla życia. Psy, które obarczone są największym ryzykiem udaru cieplnego to tzw. psy ras krótkoczaszkowych: mopsy, buldogi angielskie i francuskie, boston teriery i boksery. U psów tych ras, ze względu na budowę anatomiczną części twarzowej czaszki upośledzona jest termoregulacja i do przegrzania dochodzi bardzo szybko.
Na ryzyko udaru cieplnego narażone są także koty (tutaj również pierwszeństwo mają rasy krótkoczaszkowe: persy i egzotyki) oraz zwierzęta znacznie mniejsze, ale także często podróżujące razem z nami: kawie domowe, czyli popularne świnki morskie, chomiki, szynszyle i myszoskoczki. Gryzonie, ze względu na swój niewielki rozmiar są wyjątkowo narażone na przegrzanie. Łatwość przegrzania dopełnia fakt, że chętnie wystawiamy ich klatki na trawę, żeby zwierzakom było przyjemnie. Zapominamy jednak o tym, że słońce „wędruje” po niebie i tam, gdzie jeszcze niedawno był cień teraz może być „patelnia”, a uwięzione w klatce futrzaki nie mają szans na schronienie się w cieniu.
Zwierzęta pozostawione na słońcu, zamknięte w nagrzanym samochodzie, przedsionku nagrzanego domku letniskowego lub namiocie czy po prostu brak wody do picia. To są sytuacje, w których, niezależnie od gatunku i rasy dochodzi do przegrzania i rozwoju udaru cieplnego.
Gdy zauważymy, że w gorący dzień nasz zwierzak dziwnie się zachowuje, jest apatyczny, markotny, słabo reaguje na hałasy, czy próbę zabawy… Wtedy należy podejrzewać, że doszło u niego do wystąpienia udaru cieplnego.
W pierwszej kolejności należy umieścić naszego podopiecznego w zacienionym, chłodnym miejscu z dobrą wentylacją. Jeśli mamy do dyspozycji wiatrak – na pewno okaże się przydatny. Dostęp do wody ułatwi nam ochłodzenie organizmu (niezależnie od tego, czy zajmujemy się dogiem de Bordeaux czy chomikiem dżungarskim). Przestrzegam jednak przed polewaniem zimną wodą ze szlaucha, bo można spowodować szok termiczny, a dodatkowo osłabione zwierzę może opić się wody i zachłysnąć, co na pewno nie przyspieszy dochodzenia do zdrowia
Jeśli zwierzę jest przytomne, należy podać mu wodę do picia. Nie wlewamy jej jednak do pyszczka na siłę – grozi do zachłyśnięciem.
Napełniona wodą miska, wiaderko czy nawet basen gumowy, mogą posłużyć do tego, aby zamoczyć w nich łapy naszego podopiecznego. Krążąca krew będzie schładzała się, przepływając przez kończyny i już chłodniejsza dotrze do głowy, ochładzając tym samym mózg. Jeśli nie mamy dostępu do wody, wachlujemy zwierzaka choćby gazetą czy kawałkiem tektury.
W bardzo ciężkich przypadkach może dojść do sytuacji, w której nasz podopieczny ma problemy z oddychaniem: oddechy są płytkie i przyspieszone, bardzo często towarzyszy temu odgłos przypominający chrapanie – zwierzę po prostu się dusi. Oczy naszego przyjaciela są szeroko otwarte, źrenice rozszerzone, mordka szeroko otwarta, próbuje złapać jak najwięcej powietrza. Wtedy na pewno pomocnym okaże się przestawienie czworonoga pod otwarte okno lub drzwi, czyli tam gdzie jest większy przepływ powietrza. Zwierzątko będzie mogło wtedy złapać troszkę więcej świeżego powietrza.
Wszystkie te czynności pozwolą ulżyć zwierzęciu, a czasami nawet zagwarantują pełny powrót do formy. Zawsze jednak należy skontaktować się z lekarzem weterynarii. Tylko on będzie mógł ocenić, czy stan zdrowia jest dobry i stabilny, oraz czy nie doszło do poważniejszych uszkodzeń organizmu.
Franek Paśko, lekarz weterynarii