Zwierzęta, które mają jakieś ułomności są trudne w adopcji. Nie ustawia się po nie kolejka chętnych. Tak samo było w przypadku Toffi. A tymczasem okazuje się, że mieć takiego kota w domu, to jak wygrać los na loterii. Adopciaka nr 2000 jest absolutnie wyjątkowy!
Bohater tej opowieści został zabrany w połowie ubiegłego roku przez dobrych ludzi ze schroniska, w którym panowały nienajlepsze warunki. Było to głównie schronisko dla psów, gdzie nie miał łatwego życia. Do tego prawa przednia łapka zwisała mu bezwładnie, uniemożliwiając skuteczną obronę i ucieczkę. Dobrzy ludzie to wolontariuszki 4 Dogs - jednej z grup adopcyjnych współpracujących z fundacją Viva!. Niepełnosprawny kot trafił do domu jednej z nich - Magdy.
Na tymczasie
Magda ma dwa własne duże psy i dwie kotki. Z psami nie było żadnego problemu - od początku Toffi (to właśnie Magda nadała mu to imię, ze względu na karmelowe łatki na futerku) bardzo się z nimi zaprzyjaźnił. Gorzej było z wiekowymi już kotkami, które traktowały go jak intruza, dlatego trzeba było dbać o to, by nie spotykały się ze sobą. Toffi bardzo szybko pokazał, że jest cudownym stworzeniem. Miłym, “przytulaśnym” i bardzo towarzyskim. Gdy przychodzili goście, zawsze biegł się przywitać. Reagował na gwizdanie i na swoje imię. Nigdy nie zdarzyło mu się “zaznaczyć terenu”, zawsze załatwiał się do kuwety. W nocy wtulał się mocno i słodko mruczał. “Zwykle bardziej przemawiają do mnie psy, ale Toffi to absolutnie idealne stworzenie” - mówi Magda.
Dzielny pacjent
Niestety szybko okazało się, że niewładnej łapki nie da się uratować. Weterynarz podjął decyzję o amputacji. Przy operacji Toffi został wykastrowany, by oszczędzić mu kolejnego znieczulenia. Nasz Adopciak zawsze zachowywał się dzielnie w gabinecie. Dawał sobie spokojnie zrobić wszystko. Do zdjęcia rentgenowskiego grzecznie się położył i trzeba było go tylko lekko przytrzymać, żeby się nie poruszył. Po zabiegu chodził trochę w kołnierzu, później Magda zmieniała mu opatrunki i zakładała dla zabezpieczenia dziecięce body - kładł się jej wtedy na kolanach i wszystko znosił z ogromną pokorą i cierpliwością. Rana długo nie chciała się zagoić, ale w końcu udało się. Podopieczny Magdy dzielnie sobie radził bez łapki i był już gotowy do adopcji. Wziął nawet udział w sesji do adopciakowego kalendarza. Oczywiście w studio zachowywał się jak megagwiazda - nic go nie peszyło, niczego się nie bał, pięknie pozował. “Wiadomo było, że znalezienie mu stałego domu nie będzie to łatwe. Jednak gdy po trzech miesiącach zgłosiła się do nas para, którą już znaliśmy z poprzedniej adopcji, wiedzieliśmy, że Toffi nie mógł lepiej trafić” - opowiada Magda.
Dom na stałe
“Z doświadczenia wiemy, że im bardziej niepełnosprawny kotek, tym bardziej jest kochany” - mówi Kasia, która wraz z mężem adoptowała Toffika. - “Teraz mówimy na niego często Fafik, bo tak jest śmieszniej. Ale reaguje na obydwa imiona”. Pierwszą przygarniętą z ulicy kotką zaopiekowali się pomimo ciężkiej choroby, która zakończyła się usunięciem jednego oka, dlatego dobrze wiedzą, co mówią. Drugą kotkę adoptowali przez program Adopciaki.pl. Toffiego mąż Kasi również wypatrzył w internecie. Od razu wpadł mu w oko. A ponieważ mają warunki, by wziąć jeszcze jednego kota, szybko skontaktowali się z wolontariuszką. Bardzo się ucieszyli, gdy okazało się, że jest wciąż “do wzięcia”. Kiedy Magda przywiozła go do nich - Toffi wyszedł z kontenera i od razu zaczął się łasić. Obszedł spokojnie wszystkie kąty, natychmiast zaprzyjaźnił się z jednooką kotką, na przyjaźń drugiej musiał trochę poczekać. Jednak dziś cała trójka świetnie się dogaduje. Razem urządzają domowe wyścigi po korytarzu, bawią się zabawkami, obserwują podwórko z “ich” parapetu i tulą się do siebie. Toffi vel Fafik w ogóle nie zauważa, że czegoś mu brakuje. Jest bardzo sprawny ruchowo - biega, skacze z piłeczkami. Czasem nawet usiłuje pacnąć brakującą łapką. Choć dobrze czuje się w towarzystwie swoich “sióstr”, to jednak zawsze stara się zwrócić na siebie uwagę opiekunów, kręcąc się między nogami czy wspinając po ich nogach w górę. Często też z nimi “rozmawia”. Nie są to jednak skargi, a raczej radosne miauczące opowieści. Jego ulubiona pozycja to leżenie na plecach. Wtedy jest szansa, że ktoś pomizia po brzuszku, co absolutnie uwielbia. Bardzo lubi też ściągnąć dopiero co rozwieszone na suszarce pranie - to chyba jedyna jego złośliwość. A gdy suszy się prześcieradło z gumką, to wiadomo, że zrobi sobie z niego “hamak”. Kasia podobnie jak Magda chwali go za czystość i dodaje, że nawet je jak arystokrata - nic nie wypada z pyszczka na boki. “Taki kot to skarb - mówi. - Bardzo go kochamy!”.