Mogłoby się wydawać, że skoro Sylwester już za nami,
to najbliższe fajerwerki czekają nas dopiero za dopiero za rok. W związku z tym
pisanie w styczniu o wpływie sztucznych ogni na komfort naszych podopiecznych,
wydaje się być pomysłem nietrafionym, albo przynajmniej spóźnionym, bo przecież
najwięcej fajerwerków wypuszczanych jest pod koniec każdego roku i w pierwszych
godzinach Nowego Roku. Argumenty te są absolutnie słuszne. Jednak w okresie
około sylwestrowym podobnych artykułów są setki i giną one w natłoku informacji
oraz gorączki około świątecznej. Pomimo tego, że do najbliższego Sylwestra mamy
jeszcze ponad 300 dni, to pamiętać należy, że nadchodzące tygodnie Karnawału
także będą obfitować w huczne zabawy, nierzadko okraszone wystrzałami petard i
pokazami sztucznych ogni, co bezsprzecznie będzie miało wpływ na komfort
funkcjonowania naszych czworonożnych podopiecznych.
Internetowi eksperci...
W Internecie, najczęściej na portalach
społecznościowych, już od początku grudnia pojawiają się wpisy typu „nie
strzelam w sylwestra”, „stop petardom” itp. W odpowiedzi pojawiają się zdania,
twierdzące, że to bzdura, że każdego zwierzaka da się przyzwyczaić do hałasu i
to tylko kwestia właściwej tresury psa, i kłopot zniknie. Gdzie leży prawda?
Kto ma rację? Czy przeciwnicy fajerwerków nie przesadzają czasem ze swoimi
teoriami? A może zwolennicy rzucania petard pod nogi swoim psiakom są odcięci
od rzeczywistości? Wszak każdy słyszał o Niedźwiedziu Wojtku, który „służył” w
2 Korpusie Polskim i brał udział w Bitwie pod Monte Casino, podczas II Wojny
Światowej. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że ten niedźwiedź brunatny na
huk petard prawdopodobnie roześmiałby się serdecznie, gdyby tylko mógł. Ktoś
powie: „No tak, ale to niedźwiedź. Nikt niedźwiedzia w domu nie trzyma. Psy to
zupełnie inna sprawa”. Oczywiście, że nie można porównywać psów do niedźwiedzi i nawet nie próbuję tego robić.
Ale znów, każdy ma świadomość o psach służących w policji, w służbach
ratowniczych, czy o psach myśliwskich, polujących. Zwierzęta te, w swojej
codziennej pracy, narażone są na niespodziewane wystrzały, huki i inne hałasy i
błyski, które niewątpliwie można uznać za straszne. W związku z tym teorie,
mówiące, że pies fajerwerków się nie boi wydają się być słuszne.
Z drugiej jednak strony, prawie każdy, kto opiekuje
się psem, wie, że okres zbliżającego się końca roku, to i dla zwierząt i dla
nich samych, czas niespotykanego stresu. Ludzie martwią się o swoich
podopiecznych. Starają się za wszelką cenę uzyskać od lekarzy weterynarii preparaty,
które pozwolą przetrwać ten niespokojny okres. Zwierzęta, początkowo niczego
nieświadome, w momencie pojawienia się pokazów sztucznych ognie, zamieniają się
w kłębek nerwów i nie tylko szukają schronienia w bezpiecznym miejscu w domu,
ale wręcz boją się wyjść na dwór w celu załatwienia swoich fizjologicznych
potrzeb.
...a zwierzęca rzeczywistość
Jak pogodzić te dwa, zupełnie różne obrazy reakcji
psa na wystrzały, huki i rozbłyski, towarzyszącym podczas imprez, pokazów
sztucznych ogni?
Prawda jest najprostsza ze wszystkich. Otóż nie da
się tego pogodzić. Zarówno pierwszy opis, niewrażliwych na hałasy, zwierząt,
jak i ten, przedstawiający spanikowane do granic czworonogi, są absolutnie
prawdziwe i, jak zawsze, do tematu należy podejść indywidualnie.
Tak jak wśród ludzi są różne typy osobowości i charaktery, tak wśród czworonogów znajdziemy zwierzęta o różnych usposobieniach. Dla jednych huki i błyski nie będą stanowiły najmniejszej nawet przeszkody i podczas pokazu sztucznych ogni będą wpatrywały się z zauroczeniem w ferię barw i kształtów, malujących się na niebie. Są też takie zwierzęta, które mimo występujących fobii na tym punkcie jesteśmy w stanie przyzwyczaić i pojawiającego się okresowo „zagrożenia”. Ale jest też grupa zwierząt, która spośród tych trzech jest największa, w której stopień przerażenia jest bardzo wysoki i żadne prace trenerskie nie są w stanie w całości wyeliminować strachu przed nagłymi wystrzałami sztucznych ogni.
Czy da się "odczulić" psa na huk petard?
Wspomniałem o możliwości przyzwyczajenia psa do
wystrzałów i huków. Jednak mimo zdań niektórych osób, które łatwo znaleźć w
Internecie, nie jest to dziesięciominutowy trening, polegający na rzucaniu psu
pod nogi petard aż się przyzwyczai. Tego typu metody czasami są stosowane w
medycynie ludzkiej i polegają na zalewaniu pacjenta negatywnymi bodźcami.
Człowiek jednak, uprzedzony jak wygląda tego typu terapia, ma możliwość
wyrażenia na to zgody, lub też nie. Pies niestety jest zmuszany to takiej
interakcji i nie ma pojęcia jaki ma być tego efekt końcowy. Dlatego tego typu
metody, w mojej ocenie są nie tylko nieskuteczne, ale przede wszystkim
niebezpieczne dla zwierząt. Poziom agresji po takim ”treningu” może wręcz
wzrastać i psiak taki może stanowić jeszcze większe zagrożenie dla siebie i
innych, nie mówiąc już o tym, że strach przed hałasem nadal będzie w nim tkwił.
Można spróbować przyzwyczaić psa do hałasów: odgłosy burzy, wystrzał gaźnika i
rozbiórka domu w sąsiedztwie, a nawet odgłos fajerwerków. Jest to jednak praca
długotrwała, wymagająca odpowiedniego podejścia do tematu i nierzadko wymagająca
wsparcia ze strony zoopsychologów.
Nie tylko psy
Skupiliśmy się na psach, bo właściwie początek tych
dyskusji dotyczy komfortu psów. Pamiętać jednak należy, że to tylko tzw.
wierzchołek góry lodowej. W naszych domostwach psy nie są jedynymi zwierzętami
towarzyszącymi, choć niewątpliwie stanowią one najliczniejszą grupę. Nie
zapominajmy o kotach, gryzoniach, królikach, które także odbierają bodźce ze
świata je otaczającego. Gady oraz płazy, które coraz częściej pojawiają się w
naszych domach też nie pozostają obojętne na nienaturalne hałasy i stanowią
źródło potężnego stresu.
Wspominam zwierzęta towarzyszące, a przecież pokazy
sztucznych ogni odbywają się w przestrzeni otwartej, gdzie, oprócz zwierząt
udomowionych, funkcjonują zwierzęta dzikie, dla których pokazy fajerwerków
wcale nie kojarzą się z fenomenalnym show.
W każdym zwierzęciu, nieważne, czy dużym, czy małym,
czy udomowionym, czy dziko żyjącym, w każdym z nich w sytuacji zagrożenia wzrasta
poziom stresu, a stresie dochodzi do spadku odporności. Mogą rozwijać się różne
choroby, nie tylko tła zakaźnego. Przestraszone zwierzę może spanikować i w
amoku stanowić zagrożenie dla siebie i dla innych: zwierząt oraz ludzi.
Dbajmy także o zwierzęta, nie tylko o zaspokojenie
własnych zachcianek. Nie twierdzę, że należy dobro zwierząt stawiać na miejscu
nadrzędnym nad naszymi potrzebami, ale bawiąc się w karnawale pamiętajmy o
innych i róbmy wszystko rozsądnie i z głową. Tak, aby dobra zabawa nie
stanowiła zagrożenia dla innych.