WYCHOWANIE I PSYCHOLOGIA

17.01.2019

Fajerwerki a sprawa zwierząt

Mogłoby się wydawać, że skoro Sylwester już za nami, to najbliższe fajerwerki czekają nas dopiero za dopiero za rok. W związku z tym pisanie w styczniu o wpływie sztucznych ogni na komfort naszych podopiecznych, wydaje się być pomysłem nietrafionym, albo przynajmniej spóźnionym, bo przecież najwięcej fajerwerków wypuszczanych jest pod koniec każdego roku i w pierwszych godzinach Nowego Roku. Argumenty te są absolutnie słuszne. Jednak w okresie około sylwestrowym podobnych artykułów są setki i giną one w natłoku informacji oraz gorączki około świątecznej. Pomimo tego, że do najbliższego Sylwestra mamy jeszcze ponad 300 dni, to pamiętać należy, że nadchodzące tygodnie Karnawału także będą obfitować w huczne zabawy, nierzadko okraszone wystrzałami petard i pokazami sztucznych ogni, co bezsprzecznie będzie miało wpływ na komfort funkcjonowania naszych czworonożnych podopiecznych.

Internetowi eksperci...

W Internecie, najczęściej na portalach społecznościowych, już od początku grudnia pojawiają się wpisy typu „nie strzelam w sylwestra”, „stop petardom” itp. W odpowiedzi pojawiają się zdania, twierdzące, że to bzdura, że każdego zwierzaka da się przyzwyczaić do hałasu i to tylko kwestia właściwej tresury psa, i kłopot zniknie. Gdzie leży prawda? Kto ma rację? Czy przeciwnicy fajerwerków nie przesadzają czasem ze swoimi teoriami? A może zwolennicy rzucania petard pod nogi swoim psiakom są odcięci od rzeczywistości? Wszak każdy słyszał o Niedźwiedziu Wojtku, który „służył” w 2 Korpusie Polskim i brał udział w Bitwie pod Monte Casino, podczas II Wojny Światowej. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że ten niedźwiedź brunatny na huk petard prawdopodobnie roześmiałby się serdecznie, gdyby tylko mógł. Ktoś powie: „No tak, ale to niedźwiedź. Nikt niedźwiedzia w domu nie trzyma. Psy to zupełnie inna sprawa”. Oczywiście, że nie można porównywać psów do  niedźwiedzi i nawet nie próbuję tego robić. Ale znów, każdy ma świadomość o psach służących w policji, w służbach ratowniczych, czy o psach myśliwskich, polujących. Zwierzęta te, w swojej codziennej pracy, narażone są na niespodziewane wystrzały, huki i inne hałasy i błyski, które niewątpliwie można uznać za straszne. W związku z tym teorie, mówiące, że pies fajerwerków się nie boi wydają się być słuszne.

Z drugiej jednak strony, prawie każdy, kto opiekuje się psem, wie, że okres zbliżającego się końca roku, to i dla zwierząt i dla nich samych, czas niespotykanego stresu. Ludzie martwią się o swoich podopiecznych. Starają się za wszelką cenę uzyskać od lekarzy weterynarii preparaty, które pozwolą przetrwać ten niespokojny okres. Zwierzęta, początkowo niczego nieświadome, w momencie pojawienia się pokazów sztucznych ognie, zamieniają się w kłębek nerwów i nie tylko szukają schronienia w bezpiecznym miejscu w domu, ale wręcz boją się wyjść na dwór w celu załatwienia swoich fizjologicznych potrzeb.

...a zwierzęca rzeczywistość

Jak pogodzić te dwa, zupełnie różne obrazy reakcji psa na wystrzały, huki i rozbłyski, towarzyszącym podczas imprez, pokazów sztucznych ogni?

Prawda jest najprostsza ze wszystkich. Otóż nie da się tego pogodzić. Zarówno pierwszy opis, niewrażliwych na hałasy, zwierząt, jak i ten, przedstawiający spanikowane do granic czworonogi, są absolutnie prawdziwe i, jak zawsze, do tematu należy podejść indywidualnie.

Tak jak wśród ludzi są różne typy osobowości i charaktery, tak wśród czworonogów znajdziemy zwierzęta o różnych usposobieniach. Dla jednych huki i błyski nie będą stanowiły najmniejszej nawet przeszkody i podczas pokazu sztucznych ogni będą wpatrywały się z zauroczeniem w ferię barw i kształtów, malujących się na niebie. Są też takie zwierzęta, które mimo występujących fobii na tym punkcie jesteśmy w stanie przyzwyczaić i pojawiającego się okresowo „zagrożenia”. Ale jest też grupa zwierząt, która spośród tych trzech jest największa, w której stopień przerażenia jest bardzo wysoki i żadne prace trenerskie nie są w stanie w całości wyeliminować strachu przed nagłymi wystrzałami sztucznych ogni.

Czy da się "odczulić" psa na huk petard?

Wspomniałem o możliwości przyzwyczajenia psa do wystrzałów i huków. Jednak mimo zdań niektórych osób, które łatwo znaleźć w Internecie, nie jest to dziesięciominutowy trening, polegający na rzucaniu psu pod nogi petard aż się przyzwyczai. Tego typu metody czasami są stosowane w medycynie ludzkiej i polegają na zalewaniu pacjenta negatywnymi bodźcami. Człowiek jednak, uprzedzony jak wygląda tego typu terapia, ma możliwość wyrażenia na to zgody, lub też nie. Pies niestety jest zmuszany to takiej interakcji i nie ma pojęcia jaki ma być tego efekt końcowy. Dlatego tego typu metody, w mojej ocenie są nie tylko nieskuteczne, ale przede wszystkim niebezpieczne dla zwierząt. Poziom agresji po takim ”treningu” może wręcz wzrastać i psiak taki może stanowić jeszcze większe zagrożenie dla siebie i innych, nie mówiąc już o tym, że strach przed hałasem nadal będzie w nim tkwił. Można spróbować przyzwyczaić psa do hałasów: odgłosy burzy, wystrzał gaźnika i rozbiórka domu w sąsiedztwie, a nawet odgłos fajerwerków. Jest to jednak praca długotrwała, wymagająca odpowiedniego podejścia do tematu i nierzadko wymagająca wsparcia ze strony zoopsychologów.

Nie tylko psy 

Skupiliśmy się na psach, bo właściwie początek tych dyskusji dotyczy komfortu psów. Pamiętać jednak należy, że to tylko tzw. wierzchołek góry lodowej. W naszych domostwach psy nie są jedynymi zwierzętami towarzyszącymi, choć niewątpliwie stanowią one najliczniejszą grupę. Nie zapominajmy o kotach, gryzoniach, królikach, które także odbierają bodźce ze świata je otaczającego. Gady oraz płazy, które coraz częściej pojawiają się w naszych domach też nie pozostają obojętne na nienaturalne hałasy i stanowią źródło potężnego stresu.

Wspominam zwierzęta towarzyszące, a przecież pokazy sztucznych ogni odbywają się w przestrzeni otwartej, gdzie, oprócz zwierząt udomowionych, funkcjonują zwierzęta dzikie, dla których pokazy fajerwerków wcale nie kojarzą się z fenomenalnym show.

W każdym zwierzęciu, nieważne, czy dużym, czy małym, czy udomowionym, czy dziko żyjącym, w  każdym z nich w sytuacji zagrożenia wzrasta poziom stresu, a stresie dochodzi do spadku odporności. Mogą rozwijać się różne choroby, nie tylko tła zakaźnego. Przestraszone zwierzę może spanikować i w amoku stanowić zagrożenie dla siebie i dla innych: zwierząt oraz ludzi.

Dbajmy także o zwierzęta, nie tylko o zaspokojenie własnych zachcianek. Nie twierdzę, że należy dobro zwierząt stawiać na miejscu nadrzędnym nad naszymi potrzebami, ale bawiąc się w karnawale pamiętajmy o innych i róbmy wszystko rozsądnie i z głową. Tak, aby dobra zabawa nie stanowiła zagrożenia dla innych.