ZDROWIE

01.10.2018

CO GRYZIE TWOJEGO PSA I KOTA?

Ektopasożyty, czyli organizmy pasożytujące na skórze i sierści naszych zwierząt, są bardzo częstym powodem wizyty w gabinetach weterynaryjnych. Potrafią też przysporzyć nie lada kłopotów, zarówno diagnostycznych, jak i terapeutycznych.

Pchły są nam bardzo dobrze znane i każdy z nas jest w stanie bez najmniejszych problemów rozpoznać tego intruza: dość dużych rozmiarów (jak na pasożyta), bardzo skoczny, pozostawia na ciele zwierzęcia drobne ślady po pogryzieniu. Na kontakt z pchłami narażone są wszystkie zwierzęta wychodzące na dwór, ale nie tylko. Pchły, rzecz jasna, tak jak inne pasożyty, nie materializują się na zwierzęciu z „powietrza”. Aby doszło do infestacji, czyli inwazji pasożytniczej, nasz pies lub kot musi mieć kontakt z innym zwierzęciem - gospodarzem.

Objawy inwazji pchlej też są powszechnie znane. Tak dobrze, że właściciele sami zgłaszają się do lekarza weterynarii po preparaty przeciwpchelne, „bo mój pies się drapie“. Owszem, świąd jest typowym objawem żerowania pcheł na zwierzaku, jednak należy pamiętać, że przyczyny swędzenia mogą być bardzo różne. Od infekcji bakteryjnej począwszy, poprzez różnego rodzaju reakcje alergiczne, na zaburzeniach psychogennych kończąc. Jeśli swędzenie jest faktycznie wywołane przez chorobę pasożytniczą, to nie zapominajmy, że pchły nie są jedynym „obcym“, który może żerować na skórze naszego czworonożnego przyjaciela, a typowe preparaty zwalczające pchły mogą sobie nie poradzić ze zwalczeniem inwazji świerzbowca, nużeńca (nużyca) czy cheyletielli (wędrujący łupież).

Te trzy obcobrzmiące wyrazy to nazwy pasożytów, które - obok pcheł - najczęściej zagrażają zdrowiu naszych pupili. Mogą wywoływać podobne objawy, ale leczenie będzie różne. Nie ma „złotego środka“, który zwalczy wszystkie pasożyty skóry i uzdrowi nasze zwierzę. Zanim wprowadzi się stosowne leczenie, niezbędna jest właściwa diagnoza, a tę można postawić czasem tylko w oparciu o badania dodatkowe. Piszę o tym, ponieważ zdarza się, że opiekunowie zwierząt podają w wątpliwość sens wykonania niezbędnych testów. A bywa, że tylko takie badanie odpowie na pytanie: czy i jaki pasożyt wywołuje niepokojące nas objawy. Warto też pamiętać, że jeśli badanie da wynik negatywny, to również jest to cenna informacja: należy dalej szukać przyczyny świądu...

Weźmy też pod uwagę, że - wbrew utartym przekonaniom - nie we wszystkich chorobach pasożytniczych musi pojawić się świąd. Owszem, obecności pasożytów będzie zazwyczaj towarzyszyło uczucie swędzenia i dyskomfortu, na przykład przy inwazji pcheł, świerzbowca drążącego czy też świerzbowca usznego. Jeśli natomiast nasze zwierzę zostanie zaatakowane przez nużeńca, cheyletiellę lub kleszcza (tak, kleszcz też jest pasożytem!), wtedy świąd może w ogóle nie wystąpić lub pojawić się po pewnym czasie - jako konsekwencja wtórnej infekcji bakteryjnej. W każdym z tych przypadków diagnostyka będzie inna i inne będą zaproponowane przez lekarza weterynarii metody leczenia. Dobra wiadomość jest taka, że wyeliminowanie pcheł, kleszczy czy zwalczenie inwazji cheyletiella zazwyczaj nie nastręcza lekarzowi trudności, a efekt jest bardzo szybki. Z kolei w przypadku nużycy (choroby wywoływanej przez nużeńca) lub inwazji świerzbowcowych proces leczenia będzie długotrwały, a efekty, uzależnione od bardzo wielu czynników, wcale nie muszą być tak dobre, jakbyśmy sobie tego życzyli.

Co bardzo ważne - większość pasożytów nie jest specyficzna gatunkowo i może zagrażać zdrowiu ludzi. Zazwyczaj psy i koty, ze względu na gęste futro i wyższą temperaturę ciała, są dla pasożytów atrakcyjniejsze niż ludzie i mimo np. potężnego zapchlenia psa, u opiekunów nie będzie ani śladu pogryzienia. Z kolei w przypadku świerzbowca drążącego sytuacja wygląda inaczej: dla tego pasożyta nie ma znaczenia, kto jest jego gospodarzem. Ważne, żeby się najeść. Dlatego, jeśli u naszego zwierzęcia lekarz weterynarii zdiagnozował chorobę tła pasożytniczego, a my na swoim ciele zauważyliśmy jakieś niepokojące zmiany i odczuwamy świąd, to musimy koniecznie udać się do dermatologa. Nie stosujmy leków wydanych przez lekarza weterynarii dla naszego zwierzaka! W najlepszym razie nie przyniesie to żadnych efektów, ale może też grozić poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Podobnie ma się rzecz ze stosowaniem u kotów preparatów przeznaczonych dla psów - mogą być zagrożeniem dla życia kota.

Kolejny ważny wątek to rola pasożytów w szerzeniu się zakażenia. Czasami z pozoru błaha inwazja pasożytnicza potrafi nieść ze sobą poważne konsekwencje. Niegroźny kleszcz może przenosić bardzo groźne pasożyty krwi, takie jak Babesia canis, czy Ehrlichia. Choroby przez nie wywoływane stanowią poważne zagrożenie dla życia zwierząt. Podobnie pchły: potencjalnie mogą być tak jak kleszcze rezerwuarem różnego rodzaju wirusów i bakterii. Na szczęście infekcje przenoszone wraz z krwią nie zdarzają się często. Natomiast pchły bardzo często przenoszą człony tasiemca Dypylidium caninum i mogą przyczynić się do inwazji pasożytów przewodu pokarmowego.

Nie wolno bagatelizować objawów chorób pasożytniczych! Nie wolno też leczyć ich na własną rękę, bo to może skończyć się bardzo źle! Korzystajcie z wiedzy i doświadczenia lekarzy weterynarii, którzy pomogą wyeliminować niechciane formy życia z organizmów Waszych czworonogów, a jedynym „gryzącym“ Wasze zwierzęta problemem będzie: co dziś dostanę na obiad?