Marta Minchberg prowadzi Kociarnię w schronisku w Korabiewicach. W domu siedem własnych kotów i jeden "na tymczasie" oraz cztery psy. Prowadzi też dom tymczasowy dla małych rasowych psów.
Adopciaki: Marta, jak to się zaczęło?
Marta: Dwa lata temu, od małego pieska chihuahua'y, którego po prostu trzeba było wziąć, ponieważ w schronisku było wówczas 120 psów z interwencji. Wzięłam najmniejszego, bo bałam się reakcji pieska, którego miałam już w domu.
W tej chwili do domu tymczasowego przyjmuję koty i miniaturowe psy.
A. Czy długo u Ciebie zostają?
Marta: Bardzo różnie. Koty raczej szybko daje się wyadoptować, to jest kwestia 3-4 miesięcy. Łatwiej znaleźć stałą rodzinę dla kota, który jest w domu tymczasowym, a nie w schronisku. W domu, kiedy po prostu jest się ze zwierzakiem, zdarza się dużo zabawnych sytuacji, które pomagają w promocji, świetnie nadają się do pokazania na fejsbuku.
Z kolei małe drobne pieski typu chihuahua czy maltańczyk też nie siedzą długo w domu tymczasowym, choć procedura adopcyjna stawia określone wymagania i nie każdy może takiego pieska dostać.
A. Czy jest Ci trudno rozstawać sie ze zwierzakami? Jeśli pies jest u Ciebie na przykład przez pół roku?
Marta: Nigdy nie miałam zwierzaka aż tak długo w domu tymczasowym, ani psa, ani kota. Jeżeli na przykład kot był długo, to po prostu zostawał u mnie na zawsze. Mam ich teraz siedem, z czego dwa "tymczasy", które się u mnie zasiedziały.
Staram się dokładnie sprawdzać domy stałe albo oddawać do domów, które już znam. Zawsze najpierw piszę do znajomych, obdzwaniam ich, pytam, czy mogliby kogoś polecić. Znajduję stałe domy szybko - i to są fajne domy. Zresztą jestem z tymi ludźmi cały czas w kontakcie, wiem, co się dzieje z "moimi" psami i kotami.
A. Czy masz specjalistyczne przygotowanie do opiekowania się zwierzętami?
Marta: Zupełnie nie. W 2013 roku pierwszy raz w życiu przyjechałam do schroniska i już zostałam jako wolontariuszka. W międzyczasie przeszłam szkolenia z behawiorystyki, które były prowadzone na terenie schroniska z myślą między innymi o "dzikuskach" i psach nadpobudliwych.
Wprawdzie o tych malutkich psach, które ja przyjmuję do domu tymczasowego, nie można mówić, żę są agresywne, ale trafiają się psy wycofane i wtedy szkolenia behawioralne bardzo się przydają.
A. Czy jesteś zorientowana w kwestiach medycznych, weterynaryjnych?
Marta: W ogóle tego nie ogarniam - po prostu idę do weterynarza. Jeśli zwierzak dostaje leki, to muszę mieć to wszystko dokładnie rozpisane, bo nie mam w ogóle pamięci do leków. Tak więc można prowadzić dom tymczasowy bez wiedzy weterynaryjnej. Oczywiście z czasem nabywa się doświadczenia.
W zeszłym roku miałam do czynienia z panleukopenią kotów i to mnie dużo nauczyło. Był taki kotek bez oka, maleńki, biedny - wszystko już było dobrze, malutka była już prawie wyprowadzona. Wszyscy nam kibicowali. Nie udało się jej uratować. To jedyny zwierzak, który mi umarł. (łzy) Z kolei inna kotka po panleukopenii - Sreberko żyje, ale ma duże problemy ze zdrowiem ze względu na osłabiony organizm.
A. Jaki jest teraz u Ciebie "stan osobowy"?
Marta: Siedem kotów własnych i ósmy "na tymczasie". To Bianka, z interwencji, nie widzi na jedno oko. Była totalnym dzikusem: najpierw nie wychodziła z klatki kennelowej, potem na tej klatce mieszkała, schodziła jedynie do kuwety. Teraz to by się najchętniej w ogóle nie ruszała z łóżka, tak jej dobrze:-) Ten proces "socjalizacji" trwał od czerwca do września. Jest jeszcze malutki maltańczyk, ale już w środę oddaję go do domu stałego.
A. Zdarzyło Ci się kiedyś odmówić adopcji?
Marta: Tak, jasne - nie mam z tym problemu. Jeżeli ktoś nie spełnia warunków, na przykład w ankiecie adopcyjnej na pytanie o osiatkowanie okien odpowiada "nie otwieram okien na oścież", to znaczy, że nie nadaje się do stworzenia bezpiecznego stałego domu dla kota. Zdarza się też, że na pytanie, czy w jakiejś sytuacji osoba adoptująca mogłaby oddać kota, ktoś odpowiada: "tak, jeśli po miesiącu nie dogada się z moim kotem". Przy tym wie, że jej kot jest klasycznym jedynakiem, nie lubi innych kotów, jest agresywny. Po co w ogóle wypełniać ankietę? Próbować adoptować drugiego kota, żeby go po miesiącu oddać? Wiadomo, że się nie dogadają. Poza tym miesiąc to za krótko, żeby podjąć tak trudną decyzję.
Dla mnie ważniejsze jest znalezienie naprawdę dobrego domu dla zwierzaka niż to, czy kogoś urażę. Zawsze jestem uprzejma i odmawiam w grzeczny sposób.
A. Czy, zanim zaczęłaś prowadzić dom tymczasowy, miałaś zwierzaki?
Marta: Tak, miałam cztery koty. Wzięłam też kota ze schroniska "na tymczas", bo w Korabiewicach nie było wtedy miejsca dla kotów - no i został z nami Julianek. Moje wszystkie koty są dość zdystansowane, a ten okazał się niesamowitym przytulasem: ciągle się łasi. Teraz waży już osiem kilogramów, ale i tak kładzie mi się na szyi i przytula.
A. Jeśli chodzi o psy, to przyjmujesz tylko małe i rasowe?
Marta: Tak, ze względów mieszkaniowych mam małe rasowe psiaki. Ponadto wydaje mi się, że łatwiej jest wyadoptować małe rasowe psy, a dzięki szybkim adopcjom więcej psów dostaje swoją szansę.
Prawda jest też taka, że mam dużo zwierząt i nie mogę sobie pozwolić na to, żeby długo u mnie były te tymczasowe. Wiesz, że jeśli przyjmujesz zwierzaka, to bierzesz go na zawsze? Jeśli zwierzak nie znajdzie stałego domu, to po prostu zostaje u Ciebie - nie możesz go odwieźć do schroniska. To jest ważne zobowiązanie.
A. Skąd biorą się rasowe psy w schroniskach i domach tymczasowych?
Marta: Głównie z pseudohodowli. Podczas interwencji zabiera się takie dręczone, cierpiące zwierzaki. Najpierw zawsze trafiają do schroniska, chyba że mamy jakiś dobrze sprawdzony dom tymczasowy u pracownika schroniska lub wolontariusza. W schronisku są badane, czipowane. Kiedy dowiaduję się, że ma do nas przyjechać pies rasowy, to od razu szukam dla niego domu tymczasowego lub zaufanego domu stałego.
Te rasowe psy, które do nas trafiają, są po przejściach i naprawdę wiele przecierpiały właśnie dlatego, że są rasowe. Im też trzeba pomóc.
wrzesień 2017
Rozmawiała Jola Jeżowska z zespołu Adopciaki.pl